Malinowe placki z czekoladowym wnętrzem |
29 września 2015
26 września 2015
23 września 2015
21 września 2015
15 września 2015
12 września 2015
10 września 2015
8 września 2015
6 września 2015
3 września 2015
1 września 2015
Co zjeść w Austrii?
Od ogółu do szczegółu...Wspólnie z rodziną stwierdziliśmy że tutejsze dania bywają dość słone a przede wszystkim tłuste. Ciasta z nielicznymi wyjątkami są naprawdę bardzo słodkie. Osobiście z doświadczenia polecam zamawianie jedzenia w restauracjach, które znajdują się na górskich ścieżkach turystycznych. Tam znajdziemy naprawdę dobrze przygotowane i tradycyjnie podane jedzenie! Miejmy również na uwadze bardzo ważny fakt. Mianowicie jeśli przyjeżdżamy do Austrii w okresie niezimowym to musimy pamiętać, że restauracje na stokach czynne są krócej, najczęściej w godzinach, w których czynne są wyciągi. My już się nie raz na to nacieliśmy i musieliśmy schodzić z pustymi brzuszkami :(.
Dania, które miałam okazje spróbować:
Na pierwszy ogień pójdzie potrawa mączna, której w Polsce nie uświadczymy, jednak można ją utożsamiać z kluseczkami gnocchi bądź tymi kładzionymi...a mowa o Szpeclach (Spätzle). Są po prostu nieziemsko słodkie jeśli chodzi o formę, co tu o nich wiele mówić. W Austrii znajdziemy je w menu pod ich oryginalną nazwą lub w angielskim tłumaczeniu egg pasta. Podawane są najczęściej na patelence z dodatkiem regionalnego dość intensywnego sera Alm Käse i skwarkami z cebuli lub w innych wydaniach. To jest jednak najczęstsze i moim zdaniem smaczniejsze choćby od tego z szynką. Szpecle są również częstym dodatkiem do gulaszu lub innych mięs. Należy jednak uważać na określenie pasta, bowiem tyczy się ono częściej zwykłego makaronu takiego jak penne i wtedy nie mamy co liczyć no tyrolskie kluseczki. Najlepiej to dopytać kelnera ;).
Szpecle z szynką i szczypiorkiem |
Teraz czas na danie, które pozytywnie mnie zaskoczyło - Gulaschsuppe. Polecam z całego serca, zupa jest pożywna, dobrze doprawiona, sycąca i bardzo rogrzewająca, czego chcieć więcej?
Kolejna regionalna potrawa, która skradła moje serce to Bratkartoffeln. Czyli nic innego jak ziemniaczki zapieczone ze skwarkami i jajkiem sadzonym mmmm... naprawdę smaczne ;). Sam sposób podania jest ujmujący, bowiem danie otrzymujemy na patelence lub w naczynku żaroodpornym. Często dodatkowo podawana jest kiszona kapusta, a jak nie to domówmy samemu, komponuje się idealnie! W ogóle muszę przyznać, że ziemniaki w Austrii smakowały Nam zawsze w jakiej tylko nie były formie, więc można to danie uznać za pewnik ;).
Swoją drogą to kapustę kiszoną mają naprawdę wybitną, warto spróbować!Kolejne danie, które znajdziemy w dziale Desery to Germknödel. Jest to coś co ucieszy dzieci, ale bywa, że i dorośli mają do niego sentyment. Ogromny pampuch nadziany powidłami śliwkowymi, polany sosem waniliowym (który okazał się zwykłym budyniem...) i obsypany całkiem ciekawą posypką zrobioną z maku, zapełni nie jedną dziurę w brzuszku ;). Dania nie uważam za oryginalne, ale było smacznego, choć ponownie bym go pewnie nie zamówiła.
Germknödel nadziany powidłami śliwkowymi, polany budyniem waniliowym i przybrany posypką z maku |
Speckknödel w rosole |
Pokusiłam się również na potrawę
niekoniecznie regionalną...ale się nie zawiodłam. Poprosiłam o indyka w
sosie curry. Swoje danie otrzymałam w garnuszku a do tego porcję
idealnie przygotowanego ryżu. Sos curry był gęsty i wyrazisty, także
mięso było dobrze przygotowane. Mogę śmiało stwierdzić, że tego dnia
przyprawy na stole były kompletnie zbędne ;).
To co mnie zaskoczyło to fakt, że w Austrii naleśniki znajdziemy nie tylko podane na talerzu, ale także pokrojone jako zamiennik makaronu w rosole. Muszę przyznać, że smakowało to naprawdę dobrze, choć nie jestem fanką rosołów. Natomiast nie mam również nic do zarzucenia naleśnikom, które były podawane na ciepło z dżemem śliwkowym i polewą czekoladową... symfonia smaków!
To co mnie zaskoczyło to fakt, że w Austrii naleśniki znajdziemy nie tylko podane na talerzu, ale także pokrojone jako zamiennik makaronu w rosole. Muszę przyznać, że smakowało to naprawdę dobrze, choć nie jestem fanką rosołów. Natomiast nie mam również nic do zarzucenia naleśnikom, które były podawane na ciepło z dżemem śliwkowym i polewą czekoladową... symfonia smaków!
Skoro już jesteśmy na słodkościach to chciałabym zwrócić uwagę na lody, które miałam okazje zjeść tutaj w dość nietypowej odsłonie. Przyznam, że bałam się je zamówić i długo jeszcze biłam się z myślami czy nie zmienić tego deseru na coś bardziej...hm normalnego. Zostałam jednak mile zaskoczona. Puchar lodów waniliowych z olejem dyniowym oraz pestkami dyni dobrze się wybronił. Nie jest to smak dla każdego, myślę, że tradycjonaliści powinni zamówić dość popularny puchar o nazwie Heiße Liebe. Deser jest podawany z ciepłym sosem malinowym. Smaczne i bezpieczne wyjście ;). Dla odważnych i spragnionych nowych smaków polecam jednak ten pierwszy! Oczywiście możemy również pójść w tradycje i zamówić Bananensplit, nie zawiedziemy się.
Co mam do powiedzenia w temacie ciast? Spróbowałam tutejszego Apfelstrudel i naprawdę mi zasmakował, uważam że jest wyważony w smaku i nie za słodki. Spokojnie może konkurować z Naszą szarlotką ;). Na moim talerzu znalazło się również ciasto z różowym lukrem, którego nazwy niestety nie pamiętam, ale NIE POLECAM! Jest przesłodzone i niewarte tych kalorii. Jeśli chodzi o tort Sachera (oczywiście nie ten oryginalny) również nie uważam go za żadną rewelację...
Kto widzi świstaka? |
Jeśli chodzi o napoje to namiętnie próbowałam tutejszej Heiße Schokolade,
lecz prawie za każdym razem byłam zawiedziona. Nie wiem jak w wygląda
Wasza opinia, ale moim zdaniem gorąca czekolada to nie to samo co kubek
kakao... Napój, który dostawałam często był rozrzedzony i po prostu nie
smakował wystarczająco intensywnie. Z przykrością stwierdzam, że lepszą
czekoladę robię sobie od czasu do czasu w domu, z saszetki :(.
Soki pomarańczowe, które otrzymywaliśmy często były nienaturalnie, bo były po prostu z kartonu, więc odradzam, jeśli oczekujecie czegoś o smaku pomarańczy. Herbata jest bezpiecznym wyjściem |
Subskrybuj:
Posty (Atom)